Monday, July 31, 2017

PLNY i metry kwadratowe.

Wiecie kiedy małe mieszkanie okazuje się a blessing in disguise? Kiedy jesteście maniakami wszystkiego, co związane z wystrojem wnętrz oraz kiedy macie mało pieniędzy, ale duże ambicje na wspaniałe urządzenie swojego domu. Innymi słowy - kiedy jesteście podobni do mnie.


Wspominałam już o swojej manii urządzania i chociaz blog docelowo miał być o moich zwierzątkach, nie uważam, że jest coś złego w napisaniu czasami o czymś innym, co również mnie interesuje. I tak własnie jestesmy tutaj, w temacie wystroju wnętrz.


Musicie zrozumieć, że daleko mi jeszcze do długiego doświadczenia w życiu zawodowym, które czyniłoby mnie cennym pracownikiem obsypywanym złotem i tytułem menadżera; daleko mi też do osoby utalentowanej w jakiejś trudnej dziedzinie (np. wchodzenia w d...). Pieniędzy nie ma więc zbyt wiele, ale jest dobra baza - nasze własne mieszkanie, które chociaż małe, to naprawdę póki co udaje nam się urządzać w coś przyjemnego dla oka. Osobiście, kiedy mieszkałam jeszcze na stancjach nie widziałam sensu w kupowaniu zbyt wielu rzeczy - mogłoby się później okazać, że nie pasują do nowych wnętrz, albo zwyczajnie przestałyby mi się podobać, czy nie byłoby na nie miejsca w kolejnym mieszkaniu - moje wynajmowane pokoje niekiedy były bardzo malutkie (i bez okien - tak, Barcelono, mówię o Tobie), a niekiedy .. no cóż, gigantyczne. Odpuściłam temat, ku uciesze mego portfela, na kilka dobrych lat, ale wraz z własnym mieszkaniem temat powrócił.


Po pierwsze muszę wspomniec, że jeśli któreś z was posiada kawalerkę, proszę się nie załamywać. Z początku wyobrażałam sobie wszystko, co straciłam - pięknie urządzone salony; wystylizowane, przytulne sypialnie dla gości i niesamowitą kuchnię z kubeczkami poustawianymi na odsłoniętych półkach - no wiecie, tak, jak na instragramie. Później jednak przyszło do urządzania mieszkania i okazało się, że pieniądze, które mogę przeznaczyć na - w gruncie rzeczy - bezużyteczne bibeloty szybko się kończą, a miejsca do urządzenia, jak na tak małe pomieszczenie, jest mnóstwo. Szybko doszłam do wniosku, że nasze trzydzieści metrów kwadratowych to błogosławieństwo i chociaż faktycznie miło byłoby mieć w tym wszystkim dodatkowe dziesięć na sypialnię, to mój fudusz absolwenta o wiele bardziej pasuje do przytulnej kawalerki, niż do willi pod Krakowem (chociaż chciałabym, aby było inaczej!). Uwierzcie, lub nie, ale nasze mieszkanie po roku od wprowadzenia się nadal nie jest urządzone do końca. Nadal szukam czegoś, co będę mogła powiesić na ścianie i co nie bedzie kosztowało małej fortuny, a przy okazji nie będzie wyglądało tandetnie. Nasz balkon nadal wygląda, jak składzik i nadal nie spędza się tam czasu przy drinkach (co planowaliśmy robić w gorące wieczory), a dywan, który nas zadowala znaleźliśmy dopiero jakiś tydzień temu. Nie chce nawet myśleć jakby sprawy wyglądały przy sześciedzięciu, stu czy ilu by tam miało nie być metrach.


Ok., do rzeczy. TKMaxx, Zara home, H&M home i inne tego typu przybytki mogłabym odwiedzać codziennie, albo prawie codziennie. Niestety, handlowcy i wielkie sieciówki wyczuły trendy i za szkło w owych sklepach płaci się tyle, że sama się gubię - to jeszcze szkło, czy już kryształ? Z moim budżetem jestem dość oszczędna, a czasy, kiedy wydawałam jak szalona tylko po to, by później żywić się ziemniakami i chlebem z pomidorami dawno już minęły. Poza tym o wiele większą uwagę zaczęłam przykładać do tego, za co płacę i czy rzeczywiście owa rzecz jest dla mnie warta pieniędzy, na które się wyceniła (jak ładna by nie była, plastikowa waza to nadal po prostu plastikowa waza). Spoiler alert - w wymienionych przeze mnie sklepach, choć je uwielbiam, zazwyczaj nie kupuję rzeczy w regularnej cenie, bo są zwyczajnie za drogie. Owszem, sześćdziesiąt złotych to nie jest dużo, ale sześćdziesiąt złotych za kartonową torbę na chleb to już mała fortuna. Well done H&M, potrafisz sprzedać papier za cenę drzewa.


Na szczęście dla nas, biedniejszych (hi hi), mamy czas przecen. I tak bawełniane poszewki sprzedawane są po pięć złotych, a szklane wazony przestają udawać kryształowe i schodzą po dwadzieścia - to może oznaczać tylko jedno, a mianowicie, że przyszedł czas na kolejne 'uprzytulnianie' mieszkania. Staram się wybierać ostrożnie i wolę czegoś nie kupić, niż kupić, bo jakoś to będzie wyglądało, jak wepchnę to w kąt. I tak w ostatnim okresie nabyłam kilka drobiazgów.




[caption id="attachment_769" align="alignnone" width="2976"]cof 5zł/4szt. H&M Home[/caption]

Pierwsze będą coastery. Mam na ich punkcie obsesje i najchętniej kupiłabym wszystkie. Godzę się z tym, zwłaszcza, że ta mania doskonale pasuje do mojej drugiej manii - a mianowicie kubków i szklanek wszelkiego rodzaju (tak naprawdę to dopiero moja siostra uświadomiła mi, że 10zł za jedną szklankę to nie jest żadnego rodzaju okazja). Niestety, czasami jednak dam się ponieść i kupię coś nietrafionego - tak własnie było z tymi podkładkami. Okazały się papierowe (w sklepie były zapakowane i miałam jednak nadzieję, że po wyjęciu z folii okażą się bardziej trwałe) i po wylaniu na nie kawy zostały mi już tylko dwa, które pewnie niedługo podzielą los swoich towarzyszy...




[caption id="attachment_783" align="alignnone" width="2976"]cof Tiger/6zł[/caption]

[caption id="attachment_781" align="alignnone" width="2976"]dav Amsterdam[/caption]

W naszym domu jest też kilka drobiazgów (drobiazgów w większości, bo jest też masywne lustro, którego drobiazgiem bym nie nazwała) z Almi Decor, które wygrzebaliśmy ze starego mieszkania. Filiżanka ze zdjęcia jest jednym z tych drobiazgów - odmawiam używania jej i nikomu nie pozwalam tykać, bo wyjątkowo mi się podoba. Zresztą, kiedy zamieszczę update tego, jak wygląda teraz nasze mieszkanie, sami zrozumiecie, że doskonale spełnia się jako element dekoracji! (Teraz w sumie myślę, że nie powinno jej tu być, skoro miałam pokazać to, co udało mi się upolować na przecenach, no ale cóż!).




[caption id="attachment_771" align="alignnone" width="2976"]dav Wazon / H&M home / 20zł[/caption]

[caption id="attachment_772" align="alignnone" width="2976"]cof 5 zł [/caption]

Na jakiś ładny wazon cztowałam od dawna - oczywiście wyobrażałam sobie w nim piękne, białe peonie (jest takie miejsce w mojej łazience, gdzie było pusto (drażniąco pusto) od dłuższego czasu i to na te własnie miejsce szukalam wazonu, bądź jakiejś małej figurki - ale te szybko okazały się za drogie), ale skończyło się na świecy. Kiedyś jednak będzie mnie stać na to, by wymieniać cięte kwiaty dzień w dzień zaraz po tym, jak pożywi się nimi Franka - i wtedy własnie w tym wazonie będą peonie.




[caption id="attachment_782" align="alignnone" width="2976"]dav Doniczka / Pepco 5zł[/caption]

cof

[caption id="attachment_776" align="alignnone" width="2976"]cof Szyszka / Jezdnia na osiedlu / 0zł [/caption]

Jak już jestesmy w temacie kwiatów... Przez dłuższy czas bylam zmuszona do ustawiania sztucznej trawki i było to jedyne, co mogłam mieć i co wnosiło do pomieszczenia trochę... hm, życia? Nieznoszę sztucznych kwiatów, więc postawiłam na prawie tak samo nieznośną trawkę z IKEA. Niestety w domu okazało się, że nadal bardzo mi nie pasuje, zaczęło się więc poszukiwanie doniczki, która jakoś to wszystko upiększy. Wydaje mi się, że się udało - trawka stoi wysoko, nie widać więc tak bardzo, że nie jest żywą roślinką, a doniczka naprawde bardzo mi się podoba. No i szyszeczka! Mam w domu kilka, które pomalowałam złotym sprejem i wyglądaja na takie, za które w Zara Home dałabym 30zł. Polecam. ;)




[caption id="attachment_770" align="alignnone" width="2976"]cof Butelka wygrzebana na budowie[/caption]

[caption id="attachment_780" align="alignnone" width="2976"]cof Jak wyżej ;) A podziękowania dla Damiana, który nawet, kiedy grzebie w gruzach, pamięta co mi się może spodobać ;) [/caption]

[caption id="attachment_773" align="alignnone" width="2976"]cof Świeca / H&M Home / 10 zł[/caption]

[caption id="attachment_779" align="alignnone" width="2976"]cof TKMaxx / 17zł[/caption]

[caption id="attachment_778" align="alignnone" width="2976"]cof TKMaxx / 17zł[/caption]

[gallery ids="775,774" type="rectangular"]

To by w sumie było na tyle. O świecach nie będę się rozpisywać, bo jak zacznę, mogę nie skończyć. Uwielbiam świeczki i uważam, że zapalenie nawet kilku sprawia, że atmosfera staje się przytulna i domowa - choćbysmy mieli się nimi cieszyć w piwnicy. (No a miski to już częśc mojej legendarnej obsesji dotyczącej wszelkiego rodzaju naczyń).


To by było na tyle - nie chce się rozpisywac jeszcze bardziej, bo i tak marne szanse, że ktoś doczyta to do końca (albo chociaż zacznie czytać). Następnym razem będzie krócej ;) A jak jest z Wami? Też lubicie dekorować mieszkania? Urządziliście swoje od stanu surowego - tak jak my - czy musieliście iść na kompromisy i upiększać to, co już zastaliście w waszych gniazdkach?